Po dłuuugim oczekiwaniu dostałem w końcu długo upragnionego maila potwierdzającego rezerwację mojego pobytu w ośrodku na...Fidżi :-) Czy powinienem coś dodać? Może to, że bilet na samolot też już mam? W odróżnieniu od normalnych hoteli (gdzie klikamy i już...rezerwacja gotowa), rezerwacja wszystkiego zajęła tydzień więc chyba wysłali ją tam listem w butelce wrzuconej do oceanu ale najważniejsze, że w końcu jest.
Dlaczego Fidżi? A dlaczego nie? Po pierwsze - z Polski jest to (prawie) najdalej jak da się polecieć. Jakby polecieć troszkę dalej to zaczęlibyśmy z powrotem wracać (tyle że z drugiej strony). Jest to prawdopodobnie jedyna i ostatnia taka okazja, by się w takie miejsce wybrać. Żal byłoby nie skorzystać. Co jeszcze? Ciepło, białe plaże, turkusowa woda i komary roznoszące gorączkę krwotoczną. Jednym słowem raj na ziemi. Do tego w przystępnej cenie, bo za 7 dni z pełnym wyżywieniem (nie licząc przelotu) jest to koszt porównywalny z opanowanym przez "turystów" (głównie tych z zza naszej wschodniej granicy...) Egiptem. I w odróżnieniu od Egiptu zakwaterowany będę nie w byle budzie Beduina z widokiem na śmietnik a w rajskim ośrodku wprost przy plaży ;) Prawdę mówiąc to jest to jedno z najtańszych miejsc na południowym Pacyfiku. Wszystkie inne Bora Bora, Tonga i inne tego typu miejsca są skierowane głównie do obrzydliwie bogatych ludzi ;) Fidżi niczym się od tych powyższych nie różni ale ma za to niezłą reputację wśród backpackersów więc sporo ośrodków (jak ten mój) ma w ofercie również coś dla nich. Poza tym, między Japonią a Fidżi nie ma aż takiej dużej różnicy czasu więc wakacje spędzę odpoczywając a nie odchorowując jetlag. Same plusy. :)
Już się nie mogę doczekać...
Dlaczego Fidżi? A dlaczego nie? Po pierwsze - z Polski jest to (prawie) najdalej jak da się polecieć. Jakby polecieć troszkę dalej to zaczęlibyśmy z powrotem wracać (tyle że z drugiej strony). Jest to prawdopodobnie jedyna i ostatnia taka okazja, by się w takie miejsce wybrać. Żal byłoby nie skorzystać. Co jeszcze? Ciepło, białe plaże, turkusowa woda i komary roznoszące gorączkę krwotoczną. Jednym słowem raj na ziemi. Do tego w przystępnej cenie, bo za 7 dni z pełnym wyżywieniem (nie licząc przelotu) jest to koszt porównywalny z opanowanym przez "turystów" (głównie tych z zza naszej wschodniej granicy...) Egiptem. I w odróżnieniu od Egiptu zakwaterowany będę nie w byle budzie Beduina z widokiem na śmietnik a w rajskim ośrodku wprost przy plaży ;) Prawdę mówiąc to jest to jedno z najtańszych miejsc na południowym Pacyfiku. Wszystkie inne Bora Bora, Tonga i inne tego typu miejsca są skierowane głównie do obrzydliwie bogatych ludzi ;) Fidżi niczym się od tych powyższych nie różni ale ma za to niezłą reputację wśród backpackersów więc sporo ośrodków (jak ten mój) ma w ofercie również coś dla nich. Poza tym, między Japonią a Fidżi nie ma aż takiej dużej różnicy czasu więc wakacje spędzę odpoczywając a nie odchorowując jetlag. Same plusy. :)
Już się nie mogę doczekać...
Ja tego nawet nie zamierzam komentować. Ależ Ci zazdroszczę! Przywieź choć muszelkę. ;)
OdpowiedzUsuńPrzywiozę jakąś chorobę tropikalną - może być? ;) Za próbę wywiezienia muszelki jest tam pewnie kara śmierci więc próbować nie będę.
OdpowiedzUsuńJa juz tez mam wszystko na moje Palau zabukowane. Jeszcze 16 dni i wiofru do raju! Kiedy lecisz?
OdpowiedzUsuń10 stycznia.
OdpowiedzUsuń"Tropical Island" kubala?
OdpowiedzUsuń@Wojtek: Nie jestem przesądny. Jest natomiast opcja, że mi się tam spodoba, wybuduję sobie bar na plaży i resztę życia spędzę w cieniu palm, serwując drinki półnagim pannom w bikini :D
OdpowiedzUsuńWitam Pozdrowienia z Polski przesyła Tomek Lasoń
OdpowiedzUsuń@Tomek: A dziękuję, dziękuję. Również pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń