niedziela, 18 grudnia 2011

densha

Dla kogoś kto nie ma samochodu (albo nie mógł go zapakować go do bagażu i go ze sobą tu przywieść) pociąg w Japonii to podstawowy środek lokomocji. Tym bardziej dla gaijina - poziom interakcji z obsługą kolei jest niemalże zerowy więc nawet bez znajomości słowa po japońsku (co udowodniłem 4 lata temu) można spokojnie przemierzyć całą Japonię wzdłuż i wszerz.

Ktoś, kto raz spróbował Japońskich kolei, po powrocie do Polski może potrzebować pomocy lekarza i ewentualnie proszków na uspokojenie. Tutaj pociągi są punktualne, czyste a ich obsługa (jeżeli już taka jest) pada pasażerom do stóp, przy każdorazowym wejściu i wyjściu z wagonu kłania się tak głęboko, że prawie rozbija sobie czoło o podłogę i gdyby mogła to by wyszła z siebie żeby wszystkich zadowolić. Oczywiście dużo w tym japońskiego pozerstwa i sztucznej grzeczności ale mimo wszystko nie dochodzi raczej do sytuacji, w której konduktor w wulgarny sposób wrzeszczy na pasażera (doskonale wiedząc, że to gaijin i nie rozumie ani słowa w jego natywnym języku) bo ten zgubił się w chorym systemie polskich kolei (autentyczny przypadek Japonki od nas z firmy, która miała aż nadto doświadczeń z PKP).

Choć wszystko funkcjonuje tutaj jak w szwajcarskim zegarku to zachowanie Japończyków w pociągach może trochę zaskakiwać. Na początku wszystko wygląda normalnie. Na peronie wszyscy grzecznie ustawiają się w kolejce do wejścia (na peronie są znaki, gdzie będą drzwi po zatrzymaniu się pociągu). Nie ma przepychania, deptania, walki o to kto pierwszy wsiądzie do pociągu. Wszystko pięknie. Szkoda, że to tylko pozory. Pomijając pociągi z rezerwacją miejsc, większość podmiejskich pociągów to zwykłe pociągi osobowe. Perspektywa półtoragodzinnej jazdy "na stojąco" nie jest zachęcająca więc jeszcze na peronie każdy z pasażerów układa sobie w głowie plan ataku na wolne miejsca. Strategia musi być dobrze przemyślana, bo pośród wolnych miejsc są miejsca lepsze i gorsze. Tak więc podróżni stoją na peronie i kalkulują, obmyślają i przygotowują się do ataku. Gdy tylko podjedzie pociąg i otworzą się drzwi następuje atak. W tym momencie nie ma już żartów. Gdy Japończyk zobaczy puste miejsce w pociągu nic go nie powstrzyma by się do niego dostać przed wszystkimi innymi pasażerami. Następuje szaleńczy wyścig, ubrania drą się w strzępy i leje się krew. Ponadto, jeśli chcecie zrobić z siebie idiotę i gorszące wszystkich pasażerów widowisko możecie ustąpić miejsca starszej osobie. Tutaj to dyshonor (i objaw szczytu frajerstwa), po którym wypadałoby popełnić seppuku.

Poza oczywistym przemieszeniem się w przestrzeni pociągi w Japonii służą jeszcze kilku celom. Choć Japończycy to najbardziej zapracowany naród świata (albo: najlepiej markujący zapracowanie) to spotkać w pociągu pracującego Japończyka jest nie lada wyzwaniem. Większość z nich śpi. Stąd też takie parcie na miejsca siedzące. Spać można też na stojąco - jedyne czego potrzebujemy to tłok. Nieziemski tłok. Jazda pociągiem w godzinach szczytu może traumatycznym przeżyciem. Nie ważne jak bardzo zatłoczony jest pociąg, zawsze ktoś do niego da radę jeszcze wsiąść. Czasami drzwi się nie chcą zamknąć ale wtedy przychodzi obsługa stacji i dopycha a to wystającą rękę, nogę, torbę, plecak, itd...Stąd też pewnie wziął się mit "dopychaczy" jako oddzielnego zajęcia. To raczej nieprawda ale samo dopychanie od czasu do czasu naprawdę się zdarza. Tłok to również miejsce pracy różnych szumowin. Kieszonkowców tu nie ma ale za to Japończycy wyhodowali sobie dość bogate grono zboczeńców i dewiantów. Podobno to Japonia jako pierwsza wprowadziła wymóg aby telefony zawsze wydawały dźwięk przy robieniu zdjęcia - właśnie po to by przeróżne zboki nie mogły w zatłoczonych pociągach (przy pomocy telefonów) zaglądać pod wyjątkowo krótkie japońskie spódniczki. Oczywiście "przypadkowe" obmacywanie to norma. Stąd też w godzinach szczytu wiele pociągów ma specjalne wagony "tylko dla kobiet".

Poniżej macie przykład. Na moje oko wygląda to na Tokyu Denentoshi-sen, którą to miałem okazję dojeżdżać do pracy dwa lata temu. Właśnie tak to wyglądało. Po pewnym czasie zacząłem chodzić do pracy pieszo ;)



Podróżowanie pociągami to również sztuka obserwacji. Pierwszą i świętą zasadą jest: jeśli nie wiesz, co się wokół ciebie dzieje - rób to samo co inni. Bardzo często połączenia układane są tak, że w między czasie trzeba przesiąść się do innego pociągu. Oczywiście o stosownym komunikacie po angielsku możecie tylko pomarzyć, więc jak nagle cały pociąg wysiądzie i przesiądzie się gdzieś indziej to znak, że trzeba zrobić to samo - nawet jeśli nie do końca rozumie się o co chodzi. W przeciwnym wypadku albo wrócicie skąd przyjechaliście albo pojedziecie na jakąś bocznicę kolejową ;) Poziom drugi wtajemniczenia to obserwowanie co stoi na sąsiednich peronach i przesiadanie się w to co jedzie szybciej. Można w ten sposób zaoszczędzić trochę czasu.

Wszystkie te luksusy (zwłaszcza możliwość obcowania z pociągowymi zboczeńcami) nie biorą się jednak znikąd. Poza lokalnymi pociągami japońskie koleje są raczej drogie. Następnym razem jak będziecie narzekać na kiepską jakość PKP pomyślcie sobie, że płacicie za to ułamek tutejszej ceny. Ponieważ jen jest obecnie dość drogi (ok 4,40zł za 100 jenów) to jednorazowa jazda w obrębie tokijskiej aglomeracji może was jednorazowo kosztować nawet ok 50zł. Wyjazd z Tokyo gdzieś dalej (jakieś 100 ~ 150km) to wydatek ok 100zł. I to wszystko w zwykłych pociągach podmiejskich bez rezerwacji miejsc (do tego zatrzymujących się w każdym pipidówku). Za rezerwację i brak konieczności walki o wolne miejsca trzeba dopłacić osobno. Shinkansen'y są obłędnie drogie. Podróż z Tokyo do Hiroshimy to ok 800zł (w jedną stronę!). Za tyle polecicie w Polsce (np. z Krakowa do Gdańska) samolotem  - w dwie strony a i tak jeszcze wam na taksówkę zostanie ;)

Poszperałem trochę na Yutube i...

...najpierw krótka przejażdżka linią Keihin-Tōhoku



...oraz niespodziankę dla wszystkich uzależnionych od Yamanote-sen ;)

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj z powrotem, kubala. Jak zwykle przy nowym Twoim poście ciekawa byłam, na ile tym razem będziesz się czepiał ;) Za mało mam jednak własnych doświadczeń z japońską koleją, aby z Tobą polemizować choćby tylko dla podniesienia ciśnienia.
    Z tym nieustępowaniem miejsc to masz rację, niestety. Wprawdzie ze 2 razy zdarzyło się, że ktoś zwolnił swoje dla mnie (czas umierać, hehe), lecz poza tym jest tak, jak piszesz. Szczególnie niefajnie wygląda to, gdy stać muszą osoby w ciąży lub w bardzo podeszłym wieku. Ale może i Ty widziałeś w tv, że od czasu do czasu nadają krótkie spoty ukierunkowane na potrząśnięcie młodzieżą, coby nie zagłuszała w sobie wyrzutów sumienia w takich sytuacjach.
    Dobrego tygodnia.

    (Podejście 2. Ten Bgg mnie kiedyś wykończy nerwowo.)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieeee...nie musisz podnosić mi ciśnienia. Mam to za darmo w firmie. Dobrze, że święta i nowy rok za pasem. Będzie okazja odpocząć.

    OdpowiedzUsuń