wtorek, 29 listopada 2011

giinin

Pamiętacie ten wpis?  Żartowałem sobie z naszych lekcji japońskiego, że uczą nas jak poprawnie gramatycznie i po japońsku gwałcić, palić i rabować. Teraz nie żartuję. W ramach powtórki przed jutrzejszymi zajęciami zajrzałem na to, co mnie jutro czeka i już mam pewność - uczymy się z książki dla kryminalistów.


Jutro nauczymy się jak: otruć, zastrzelić, zadźgać, poszczuć psem, przejechać po kimś autem, potrącić kogoś na pasach, spowodować wypadek, okraść a na koniec porwać dziecko i uprowadzić samolot. 

~~~

Tydzień dobroci dla kubali trwa w najlepsze. Tym razem zalinkowała do mnie na swoim blogu N. Żeby nie wyjść na niewychowanego chama - dziękuję i odsyłam wszystkich na kolejny ciekawy blog o Japonii (i po Polsku na dodatek).

poniedziałek, 28 listopada 2011

jishin

Zagadka: jak często trzęsie się ziemia w Japonii?

- raz do roku?
- kilka razy do roku?
- raz w miesiącu?
- kilka razy w miesiącu?
- raz w tygodniu?
- codziennie?
- kilka razy dziennie?

>> Pokaż odpowiedź <<

~~~

Podziękowania dla Chris za wrzucenie linka do mnie na swoim blogu. O zmaganiach Amerykanki w Polsce poczytacie tutaj. Polecam :)

sobota, 26 listopada 2011

kawaguchiko

Pogoda ostatnio dopisywała, Fuji się trochę przyprószyła śniegiem więc chodziło mi po głowie wyskoczenie gdzieś w góry i zrobienie kilku zdjęć. Wojtek, który pojawił się tu na kilka dni również chciał zobaczyć coś poza Tokyo więc zapadła decyzja, że dzisiaj wybierzemy się do Kawaguchiko obfocić trochę pewien niepozorny wulkan.

Wczoraj próbowaliśmy (na ostatnią chwilę) zarezerwować bilety na autobus ale nie było już wolnych miejsc. Zostaliśmy więc zmuszeni skorzystać z pociągu. Był to chyba najwolniejszy pociąg w Japonii. Nawet polskie pociągi jeżdżą szybciej. Gdyby ktoś miał ochotę na wycieczkę z Tokyo do Kawaguchiko pociągiem (z przesiadką w Takao) - stanowczo odradzam. Szkoda waszego czasu (i pieniędzy - Keio Highway Bus jest tańszy).

W każdym bądź razie dojechaliśmy do Kawaguchiko około południa. Niestety - zdążyły pojawić się chmury i przesłonić część Fuji. Nie ma więc jakieś wielkiej rewelacji. Zdjęcia niestety nie oddają w pełni piękna Fuji....













Mimo średniej pogody dzień zdecydowanie nie poszedł na marne. Co zobaczyliśmy "to nasze". Powłóczyliśmy się po Kawaguchiko, wpadliśmy do onsen, zjedliśmy obiad w miejscu w którym nawet pies chodził "pod krawatem" (nie żartuję - pies w knajpie ubrany był w sztruksowe spodnie, kamizelkę i krawat pod szyją...) a ja rozeznałem się w terenie jeśli chodzi o hotele i onseny - tak na wszelki wypadek gdybym miał zamiar tam się jeszcze pojawić ;)

Patrząc na Fuji zastanawiam się jakim cudem ja dałem radę tam wejść. Wulkan poraża swoim ogromem gdy patrzy się na niego z dołu.

piątek, 25 listopada 2011

kippu

Przyszedłem dzisiaj do pracy, usiadłem z poranną kawą za biurkiem, wyjrzałem za okno i ciarki przeszły mi po plecach. Taaaakiej Fuji jeszcze nie widziałem. Jest obłędna i nie pozwala od siebie oderwać wzroku. Zamiast pracować gapiłem się w okno tak długo dopóki nie zasłoniły jej chmury. Jest w tej górze coś magicznego. Zwłaszcza gdy jest pokryta śniegiem. Tak więc...


...jedziemy robić zdjęcia Fuji. Razem ze mną jedzie pewnie całe Tokyo bo wszystkie autobusy były już zarezerwowane (ani jednego miejsca...). W pociągach zostały tylko miejsca stojące...rzutem na taśmę udało nam się zarezerwować bilety na jutro. Trzymajcie kciuki za dobrą pogodę a jutro zobaczycie Fuji-san przykrytą białym puchem :)

Jako przedsmak - zdjęcie zrobione z biura. Kiepskie - na żywo wyglądała o wiele lepiej :)


środa, 23 listopada 2011

Kinrō Kansha no Hi

Kolejne święto państwowe...Miałem jechać w góry ale po pierwsze zaspałem a po drugie nie chciało mi się zwlec z wyra w to zimno i czekałem aż klima nagrzeje mi w chacie do temperatury pozwalającej zrzucić kołdrę i wskoczyć pod prysznic. Zjadliwszy śniadanie (w porze lunchu) złapałem aparat i po raz kolejny trochę improwizując ruszyłem w teren.

Na początek szybka podróż do Paryża...




(zwróćcie uwagę na francuskie auto...mamy tu do czynienia z jakimś wyjątkowym frankofilem, hehe)

...a następnie do Nowego Jorku...



...by poprzez świąteczną wizytę w (listopadowej...) tropikalnej dżungli...






...wycieczkę zakończyć z powrotem w Tokyo!



Na pierwszym zdjęciu powyżej sam nie wiem co jest. Na drugim - to co zawsze mnie urzekało w Tokyo - kontrasty. Dookoła wielkie nowoczesne wieżowce a po środku wciśnięta mała, rozwalająca się chałupka z poprzedniej epoki. Nic lepiej nie oddaje Japońskiego klimatu niż to zdjęcie. Tego typu kontrasty znajdziecie wszędzie - w budownictwie, wystroju wnętrz, jedzeniu, kulturze, zachowaniu, itd...Nowoczesność nieustannie przeplata się z przeszłością. Trzecie i ostatnie zdjęcie to moja droga do/z pracy - w końcu szedłem tamtędy z aparatem :)

Tropikalna dżungla na zdjęciach powyżej to park w Meguro będący czymś w rodzaju ogrodu botanicznego. Ciekawe miejsce w środku miasta. Oczywiście nie obyło się bez przygód. Za wejście do parku trzeba płacić ale to nic nowego. Kupuje się w automacie bilet i...wymienia go na różową wstążeczkę (sic!). Przez moment zastanawiałem się o co chodzi ale w końcu się poddałem i tak jak inni przypiąłem ją sobie do kurtki. Wszyscy chodzący po parku mają przypiętą wspomnianą różową wstążkę gdzieś do ubrania i stawiam flaszkę sake temu kto mi wyjaśni o co w tym wszystkim chodzi?


Dzień można zaliczyć do udanych. W dwie godziny zwiedziłem 3 kontynenty a kosztowało mnie to jedynie 300 jenów za wstęp do tropikalnej dżungli. Nieźle, nie? ;)

...acha...w drodze powrotnej całkowicie przypadkowo natknąłem się na ulicy na trochę zagubionego gaijina szukającego czegoś do jedzenia. Nic szczególnego, gdyby nie to, że gaijin okazał się być Wojtkiem z naszego wrocławskiego biura :)

wtorek, 22 listopada 2011

arien

...w zasadzie to od dziś zarejestrowany alien. Odebrałem dzisiaj moją gaijinkartę więc jestem już oficjalnym i zarejestrowanym obcym. Swoją drogą to słodkie, że nazywa się tutaj obcokrajowców alienami (dosłownie: obcymi). Prawdę mówiąc podróż do Japonii to jak wycieczka na inną planetę więc może coś jednak w tym jest?

Oczywiście nie obyło się bez błędów. Jako, że nie mogłem podczas rejestracji podać wrocławskiego adresu (bo takowego chwilowo nie posiadam) musiałem podać mój adres zameldowania. Całkiem niezłośliwie wpisałem pełną nazwę mojej rodzinnej miejscowości (zazwyczaj używam tylko pierwszego członu) i oczywiście Japończycy się pogubili. Jako adres wydrukowali mi na gaijinkarcie samą drugą część nazwy co brzmi dość komicznie :)

Pokój Ziemianie!

niedziela, 20 listopada 2011

akinoraitoappu

W końcu - udało się. Trafiłem na weekend z pogodą - w zasadzie w ostatniej chwili bo dzisiaj w jednym z tutejszych parków kończy się "jesienna iluminacja" (to takie dość dowolne tłumaczenie). Co prawda jest jeszcze drugi park, gdzie zainstalowano podobne podświetlenie ale tam z kolei przeganiają fotoamatorów ze statywami więc trzeba uprawiać trochę partyzantkę. Co prawda nie wolno rozstawiać statywów ale nikt nie broni z nimi sobie spacerować. Tak więc wiele osób spaceruje sobie ze statywami a jak parkowy cieć nie patrzy rozstawiają je szybko, pstrykają fotkę i znikają w ciemnościach. Ja na szczęście miałem już sporo zdjęć z poprzedniego parku więc pstryknąłem po partyzancku trochę fotek po czym pokazałem parkowym cieciom środkowy palec i wróciłem do domu ;)

Bardzo nieskromnie dodam, że efekt przerósł trochę moje oczekiwania...