niedziela, 31 maja 2009

oozume

Jako że wróciłem do kraju najwyższy czas podsumować ostatnie dwa miesiące spędzone w Japonii.

Dwa lata temu gdy po raz pierwszy wylądowałem w Tokyo nie mogłem doczekać się dnia kiedy stamtąd wyjadę. Wszystko było inne a choćby i zamówienie żarcia była nie lada wyzwaniem. Teraz było zupełnie inaczej - powoli zacząłem się przyzwyczajać do tych wszelakich typowo japońsko-azjatyckich dziwactw. Sam pewnie też trochę zdziwaczałem, przez co jeszcze do tej pory mam problemy z odnalezieniem się w Polsce (uzależniłem się np. od sklepów typu 'Seven Eleven' i wciąż odczuwam ich brak). Podsumowując - trochę żal było mi stamtąd wyjeżdżać. Ostatecznie - w moim prywatnym rankingu miejsc które podobały mi się najbardziej, Tokyo wskakuje na pierwsze miejsce przed San Diego.

Last, but not least - Blog nie zostaje zamknięty - zostaje tymczasowo zawieszony. Przynajmniej na jakieś pół roku jakie będę potrzebował na dopełnienie kilku formalności związanych z powrotem do Tokyo ;)

Ja Mata!

czwartek, 28 maja 2009

Porando (ponownie)


I znów z powrotem w Polsce. Smutkami, tęsknotami i wrażeniami podzielę się w innym poście. Ten post to relacja z tego co działo się gdy tylko pojawiłem się na lotnisku ;)

Tradycyjnie już nie mogło obejść się bez przygód. We Frankfurcie ewakuowano...tylko i wyłącznie moją, jedną jedyną bramkę. Czemu - nie wiem. Wpadła policaj, wszystkich wygoniła i ogrodziła teren taśmami jakby kogoś tam zastrzelili. Powoli staje się to już nudne...

wtorek, 26 maja 2009

hataraku




W końcu mogę pochwalić się, po co tu przyleciałem. Niestety artykuł jest po japońsku ale zdjęcia przedstawiają telefon wydzierganą na naszych klawiaturach przeglądarką. Cieszy zwłaszcza widoczny na screenach YouTube (a w zasadzie plugin Flash'a), którego dziergałem osobiście :)

>> Więcej tutaj <<

poniedziałek, 25 maja 2009

Oxfam Trailwalker Finish

Ufff....doszedłem...do 54 kilometra. Tam z przeróżnych powodów zdecydowałem się wycofać (jedyne shorty jakie miałem zostały kompletnie przemoczone - a raczej przepocone po prawie całonocnym marszu w deszczu będąc ubranym w foliowy worek ;) )

Pozostał lekki niedosyt bo pewnie mógłbym zajść dalej. Powstały też pierwsze plany na przyszły rok :)

Wkrótce pojawią się zdjęcia z trasy.

czwartek, 21 maja 2009

timu


Czas się zbierać - jutro z rana atakujemy 100km. Trzymajcie kciuki za moje nogi ;)

wtorek, 19 maja 2009

tonari


Post specjalny, dedykowany współwięźniom z biura, którzy nabijali się z mojej walki z klimą. Jak widać mam naśladowców w biurze w Tokio.  Motyw muzyczny dedykowany specjalnie dla Matuszka :P 

sobota, 16 maja 2009

Ofxam Trailwalk


Czas zacząć przygotowania do przyszłotygodniowego marszu. Ponieważ ostatniej niedzieli (po marszu Takao-san <-> Jimba-San) mój chiński Qualcomm'owy plecak wyzionął ducha musiałem kupić sobie nowy. Do tego potrzebowałem parę dupereli, bez których nawet nie warto ruszać w teren. Niestety dzisiejsza wizyta w sklepie skończyła się tragicznie dla mojego portfela bo z Polski przywiozłem jedynie buty. Jak nie przejdę chociaż 50km to popełnię rytualne seppuku. Z drugiej strony - mam  już niezły zestaw pamiątek z Japonii więc nie będę wydawał kasy na inne bzdety :) 

thai festival

W ten weekend w parku Yoyogi odbywa się Thai Festival. Nazwa jest trochę myląca bo impreza powinna nazywać się Thai żarcie & piwo Festival - a tam gdzie tajskie żarcie (a na dodatek i tajskie piwo) - tam i ja. Nażarłem się jak świnia wszelkiego rodzaju curry, bananów pieczonych na milion sposobów i oczywiście nieśmiertelnych kluch i ryżu. Wszystko popiłem piwem (bardzo dobrym trzeba przyznać - kupiłem sobie parę na wynos ;) ). Nie ma to jak dobrze spędzona sobota.




piątek, 15 maja 2009

juusou

Ostatniej niedzieli wybrałem się na spacer. Nie byle jaki spacer - 35km po górach w 8 godzin (czyli, prawie że biegiem ;) ). Wybrałem się nie sam a z moim (uwaga uwaga) zespołem. Nie jest to jednak zespół pieśni i tańca. Otóż w następną sobotę nasza czwórka startuje w rajdzie - 100km w 48 godzin. Po niedzielnym treningu wróciłem nieziemsko zmęczony. Nie pomogła nawet wizyta w onsen, czyli tradycyjnej japońskiej łaźni z gorącymi źródłami (niestety z powodów owej tradycyjności nie mogę pokazać zdjęć ;) ) .
Czy nam się uda - sami nie wiemy. Dystans jest spory, do tego góry więc łatwo nie będzie. Jutro jadę obkupić się w sprzęt i plecak. Poniżej foty z niedzielnej wyprawy. Na drugiej fotce wprawne oko wychwyci w tle....wuklan Fuji. :)