piątek, 24 kwietnia 2009

homu


Ostatecznie wyniosłem się z hotelu do "normalnego" mieszkania. Jak już wielokrotnie wspominałem z tą "normalnością" w Japonii bywa różnie. Mieszkanie ma aż z 20 metrów kwadratowych (normalnie nie wiadomo co z taką przestrzenią począć ;) ) Jest coś na kształt kuchni, jest łazienka (z kilkoma fajnymi patentami) i jest (na czym bardzo mi zależało) pralka.

Ta ostatnia też odstaje od standardów znanych z reszty świata. Ponieważ cały panel sterujący jest po japońsku, zaczerpnąłem wiedzy wśród firmowych koleżanek :P i szczęśliwy po powrocie do mieszkania, załadowałem pralkę, sypnąłem czymś co wyglądało jak proszek do prania i spokojnie poszedłem delektować się piwkiem. Mój niepokój wzbudziło to, że po chwili pralka wylała wodę, odwirowała i radośnie zapiszczała, że skończyła.  Hmmm...trochę to dziwne...wyjąłem ubrania - jakby niedoprane...coś nie tak. Może zły program wybrałem? Zapakowałem ją raz jeszcze, włączyłem i przyglądam się - pralka nabrała zimnej wody, zamieszała ubraniami trzy razy w lewo, trzy razy w prawo i...skończyła. Jakież było moje zdziwienie gdy następnego dnia w firmie potwierdzono, że to całkiem normalne - tak się tu pierze. Tak więc, w skrócie, mam w mieszkaniu maszynę do moczenia ubrań....W poniedziałek szukam normalnej pralni.

niedziela, 19 kwietnia 2009

Takaosan

Pojechałem połazić po górach. Wybór padł na górę Takao. Nie jest to może Mt. Everest ale zawsze coś innego niż betonowe od stóp do głów Tokyo. Na górę wiedzie kilka szlaków - ja wybrałem te najpopularniejsze (co nie znaczy że najłatwiejsze). I tutaj popełniłem pierwszy błąd. Szlak 1, którym wchodziłem na górę to jeden wielki odpust ze straganami z żarciem i innymi duperelami. Ponieważ najgorszy odcinek szlaku można ominąć kolejką linową mniej więcej od połowy drogi witają cię tłumy "niedzielnych turystów" przybyłych tutaj nażreć się straganowego badziewia zapijając wszystko piwem. Koszmar.

Po dotarciu na szczyt (będący kolejnym jednym wielkim straganem) postanowiłem zejść trudniejszym szlakiem w oczekiwaniu że będzie tam luźniej. Nic z tego. Szlak do prostych nie należy - prowadzi częściowo strumieniem - po kamieniach, częściowo po wyrąbanych w skale ścieżkach - generalnie jest ślisko, nierówno i wyboiście. Nie oznacza to jednak, że jest tam pusto - schodzi się w ciągłej kolejce - jeden za drugim (bo wąsko i nie ma jak wyprzedzić). Wydawało by się, że przynajmniej ludzie będą bardziej przygotowani - nie w Japonii. Po drodze minąłem:

- pana w dobrze skrojonym garniturze i lakierkach (próbował przekroczyć strumień i błotnisto kamienistą maź dookoła)

- tysiące przyrodników amatorów - wyjedzie taki na dzień z Tokyo i robi zdjęcie (oczywiście telefonem komórkowym) każdemu kwiatkowi i każdemu żuczkowi, którego spotka (blokując przy tym innych)

- z dziesięciu Hindusów idących z garami (pewnie z curry) pod górę - na piknik na szczycie

- nielicznych normalnych (tz. przygotowanych do panujących warunków)  ludzi

- (i mój numer 1) - babcię - na oko z 80 lat - z jednej strony podpierającą się (równie starym) mężem, z drugiej laską

Zdjęcia poniżej:






Na deser dwa filmy - pierwszy to widok z wieży widokowej a drugi to dziki (japoński) zwierz napotkany po drodze.





sobota, 18 kwietnia 2009

randori


Oddałem dzisiaj ubrania do pralni (hotelowej). Wróciły - zapakowane - każde osobno, koszule poskładane niczym prosto z fabryki i do tego przyniesione pod same drzwi. Już zaczynałem lubić ten hotel, a tu we wtorek się z niego wyprowadzam. Firma wynajęła mi mieszkanie. Przynajmniej będę mógł się wyspać, bo nie będę musiał się zbierać wcześnie żeby zdążyć na śniadanie.

niedziela, 5 kwietnia 2009

Yokohama

Dzisiaj drogie dzieci relacja z Yokoham'y ;)

Sama Yokohama to dość specyficzne miejsce. Był to pierwszy port, przez który Japonia otworzyła się (po latach całkowitej izolacji) na świat. Tutaj też wylądowali pierwsi przybysze z Zachodu i ze Stanów. Widać to chociażby po architekturze - typowo europejskiej. Miejscami czuć się można jak we Francji albo UK. Oprócz dzielnicy "europejskiej" jest całkiem pokaźne "china town" opanowane w większości przez (uwaga niespodzianka...) Chińczyków. Nad tym wszystkim górują typowo japońskie wieżowce. Całkiem ciekawy mix.










A teraz coś na deser - dwa filmiki z Yokohamy. Pierwszy - próby do "parady" (niestety nie dowiedziałem się dokładnie o jaką "paradę" chodzi) - a dokładnie trening na gigantycznym robocie-pająku. Siedzi na nim (i pod nim) całkiem sporo osób i starają się skoordynować nieskoordynowane wciąż ruchy mechanicznych odnóży. Gdyby nie pomoc z zewnątrz runęli by z wielkim hukiem ;)



Drugi filmik to jakiś uliczny klaun z wieszakiem i dwoma gałązkami wiśni na głowie. Momentami nawet zabawny ;)

piątek, 3 kwietnia 2009

sakura

Zakwitły wiśnie - nic dodać nic ująć...



Z ciekawych zwyczajów wymienić należy, jedzenie i picie pod gołym niebem w czasie gdy kwitną wiśnie. Ludziska wylegają tłumnie na ulice i do parków, siadają gdzie się da i jedzą byle co da się w okolicy kupić. Poniżej fota z dzisiejszego firmowego wyjścia na lunch. Po lewej Terje.