niedziela, 23 października 2011

asagohan

Niedzielne gaijińskie śniadanie:


Skład:
  • mikkusu sando (tuńczyk, jajo i jakaś sałatka)
  • remon ti
  • tiramisu
  • dablju kurimu waffuru sando (podwójne gdyby ktoś się zastanawiał o co chodzi z tym dablju)
  • joguruto
  
Na oko jakieś to kosz ok. 800 jenów. Jak dorzucić jakiś owoc to wyjdzie z 1000.  Wciąż, to tylko 1/7 ustawowej dziennej diety, która mi tu przysługuje. Nie jest źle. Dla porównania - śniadanie w Norwegii to jakaś 1/4 dziennej diety. Tu po najedzeniu się do syta można jeszcze nieźle zabalować. Tam po najedzeniu się do syta przyjdzie nam zaciągnąć kredyt ;)

Oczywiście, gdybym kanapki zrobił sobie sam, do tego ugotował michę ryżu z jakimiś dodatkami wyszło by taniej...ale...po co, gdy ma się 4 konbini w zasięgu 2 minut od chaty? Niestety ma to swoje wady - tak jak uzależniłem się od zielonej herbaty z automatów tak nie potrafię wyjść z konbini bez kupienia tiramisu... Ciao - spadam na kawę...z tiramisu :)

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz