piątek, 18 listopada 2011

samui

...czyli zimno...

Ale po kolei. Najpierw lekcja geografii a potem gaijińskie żale i marudzenie.

Japonia mimo, że na to nie wygląda, zajmuje powierzchnię zbliżoną do powierzchni Polski. W odróżnieniu od nas jest jednak bardzo rozciągnięta południkowo.


Północne krańce Hokkaido (najbardziej wysunięta na północ duża wyspa) to szerokość geograficzna odpowiadająca Rumunii. Z kolei najbardziej wysunięta na południe Okinawa to szerokość geograficzna większości egipskich kurortów nad Morzem Czerwonym ;) Stąd w Japonii można natknąć się na większość stref klimatycznych - od umiarkowanego klimatu na północy (trochę jak u nas tyle, że łagodniejszy) do tropików na południu. 

W związku z powyższym można powiedzieć, że (z wyjątkiem północy) w Japonii generalnie jest ciepło (w naszym tego słowa rozumieniu) przez cały rok. W Tokyo, według zeznań moich współpracowników, zimą bywa od 0 do 10 stopni. Śnieg pada baaardzo rzadko. Oczywiście na północy i w górach sytuacja wygląda inaczej ale na razie skupimy się na Tokyo. Japończycy posunęli się we swoich wnioskach trochę dalej. Skoro nie ma mrozów to uznali, że nie ma sensu trwonić pieniędzy na ocieplanie domów, grube okna, centralne ogrzewanie i tego typu bzdety. Jakoś te dwa, trzy miesiące chłodów się wytrzyma. 

Ostatnio zaczęło robić się jesiennie. W dzień bywa ok 15 - 20 stopni i choć południowe słońce jeszcze mocno grzeje to wieczorami i w nocy robi się chłodno. Nie byłoby to problemem gdyby nie to, że w moim budynku ściany i okna są cienkie jak z papieru a centralnego ogrzewania brak. Mój budynek nie jest wyjątkiem. W zasadzie można powiedzieć, że jest to normą. W Japonii (z wyjątkiem północy) generalnie nie stosuje się dociepleń ani centralnego ogrzewania. Gdy robi się chłodno ludzie ubierają się cieplej i grzeją czym się da. Od grzejników gazowych i elektrycznych, poprzez elektryczne koce i dywany (sic!) a na kotatsu kończąc. Kotatsu to typowo japoński wynalazek - to połączenie stołu z kołdrą z umieszczonym pod stołem źródłem ciepła. Dawniej był to palący się węgiel drzewny, teraz kotatsu wkroczyły w erę elektryczności i pod stołem montuje się elektryczny grzejnik. Oczywiście takie grzanie to tylko doraźne rozwiązanie problemu - owszem idzie się przy takim stole ogrzać ale reszta mieszkania pozostaje zimna. Całkiem niedawno byłem w Nikko. Górskie noce i poranki są raczej chłodne. O ile w nocy do dyspozycji miałem dwie kołdry, koc i koc elektryczny pod tyłek to wejście rano pod prysznic przypominało kąpiel w przeręblu. W łazience było niewiele cieplej niż na zewnątrz (czyli pewnie trochę więcej niż 10 st. C).

W "dużym mieście"  jest jeszcze gorzej. W mieszkaniach jak moje próżno szukać kotatsu (nawet nie ma na nie miejsca...) więc zmuszony jestem marznąć. Na zewnątrz wciąż jest w miarę ciepło ale już nie wystarczająco, by ogrzać betonową klitkę w której przyszło mi mieszkać. Co będzie zimą? Nie mam pojęcia. Na razie uskuteczniam plan "oszczędny" i ubieram się w moje górskie ciuchy. Puchówka, którą wziąłem na Fuji doskonale nadaje się również do japońskiego mieszkania... Unikam klimatyzatora, którym można trochę podgrzać (dobrze, że mieszkanie jest małe...) bo po pierwsze buczy niesamowicie a po drugie pożera mnóstwo prądu (pomijam już fakt, że przy braku jakiejkolwiek izolacji nagrzane mieszkanie wyziębia się w tempie ekspresowym). Na razie używam go tylko z rana, bo wstawanie z łóżka w taki ziąb to nie jest moją najmocniejsza strona.

Podsumowując - może i jest tu cieplej niż w Polsce ale w mieszkaniach ludzie marzną bardziej niż my w nawet największe mrozy. Prawdę mówiąc chyba wolę naszą mroźną zimę i cieplutkie mieszkanka. Nie ma to jak wejść z dwudziestostopniowego mrozu wprost do dwudziestostopniowego upału. :)

~~~

Tak mi się przypomniało, że w sumie to nie jest najgorzej. W Himalajach mieliśmy w pokojach szron. Spanie z polarem i butelką wody w śpiworze to była norma. Polar po to by był ciepły w razie gdyby trzeba było w nocy wstać do kibelka a butelka wody by nie zamarzła, można było się w nocy czegoś ciepłego napić oraz po to by mieć ciepłą wodę do porannego mycia zębów...Tam wytrzymałem to i tu dam radę, hehe ;)

2 komentarze:

  1. kotatsu (nie kokatsu). I nie narzekaj. Zobaczysz, bedzie gorzej :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, poprawiłem. Z resztą co za różnica ;)

    Że będzie gorzej to wiem. Dlatego w styczniu planuję stąd uciec gdzieś w cieplejsze rejony świata ;)

    OdpowiedzUsuń