piątek, 11 listopada 2011

fejsbók

Wyjątkowy post - nie w temacie Japonii - no ale cóż - trudno. Przemycę trochę prywaty.

Długo, na prawdę długo broniłem się przed fejsbókiem. Miałem tam konto ale tylko po to by czasem podglądać innych (noo...nie do końca - czasem umieszczacie coś na fejsbóku i wysyłacie mi do tego linka - wtedy bez konta ani rusz). W każdym bądź razie miałem konto ale z niego bardzo rzadko korzystałem. Trzymałem je w tajemnicy...aż do teraz. Wykopała je tunviel i niestety od tego momentu nie było już dla mnie ratunku. Zostałem zdemaskowany. :P

Przeciwko portalom społecznościowym nic nie mam. Zdecydowanie jednak nie trawię tego co się na tych portalach dzieje. Dobrowolnie pozwalamy śledzić nasze prywatne życie obcym ludziom. Kto się z kim spotkał, kto z kim jest w związku (to już dla mnie prawdziwy absurd aby udostępniać takie informacje), gdzie kto był na wakacjach (koniecznie trzeba się pochwalić), itd...Oczywiście wszystko jest piękne, wyidealizowane i wyretuszowane tak by pokazać się z jak najlepszej strony. Tworzymy nasze lepsze, szczęśliwsze wirtualne alter ego. Skrzętnie ukrywamy, to co nie pasuje do naszego cudownego, wyimaginowanego wizerunku. Jakby to wyglądało gdyby ktoś napisał, że właśnie usmarkał się po pas albo puścił kwaśnego bąka (i sto osób nadal to lubi...). Oooooo nie - takie rzeczy się przecież nie zdarzają - nie w naszym cukierkowym, idealnym świecie. Nie żebym sam nie ulegał takiej pokusie - mi tez zdarza się czasem ulec szałowi internetowego ekshibicjonizmu. Staram się jednak hamować. Nie piję również drodzy fejsbókowicze do waszych profili. To generalna obserwacja dotycząca fejsbóków, naszychklas, gógliplus, itd...

Nie wiem czy widzieliście film "The Truman Show". Truman (rewelacyjnie zagrany przez Jim'a Carrey'a), żyje w idealnym i wyreżyserowanym świecie - takim samym jaki kreujemy na fejsbókach i innych tego typu portalach. Od dziecka wychowywany wśród podglądających i transmitujących w świat każdy jego krok kamer, próbuje wyrwać się z otaczającego go koszmaru i uwolnić od wścibskich podglądaczy. Ryzykując życie walczy o prawo do prywatności i normalnego życia. To co robimy na portalach społecznościowych to dokładna tego odwrotność. Dobrowolnie i w pełni świadomie pozwalamy się podglądać i śledzić innym. Lubimy podglądać (ja tez lubię) i poświęcamy naszą własną prywatność po to by móc podglądać innych. Jeśli ktoś nie widział filmu to polecam go obejrzeć i zastanowić się czy na pewno chcielibyśmy znaleźć się na miejscu Truman'a. Mnie z Truman'em łączy coś jeszcze ale żeby się o tym dowiedzieć musicie dokładnie obejrzeć cały film (żeby było trudniej nie powiem o co dokładnie chodzi) ;)



Wracając do fejsbóka - skoro już mnie wykopaliście (niczym dinozaura) to czasem coś wam tam zapodam ale wszystko i tak najpierw trafi na bloga.

Pozdrawiam, wasz 森 (mori) ;)

9 komentarzy:

  1. Różnice między posiadaniem bloga, a konta na fejsbooku są naprawdę strasznie subtelne. Wszystkie informacje jakie wrzucisz na fejsa możesz rzucić na blog.
    //JK (Opera)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście Janku :P

    Różnica jest taka, że na fejsbóku, ktoś może wrzucić twoje zdjęcie i oznaczyć je, że to ty na nim jesteś i nagle wszyscy twoi znajomi dowiadują się, że ostatniego wieczoru naprałeś się jak messerschmitt :)

    Różnica subtelna ale znacząca ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. zgadzam sie i dlatego tez juz jakis czas temu moje konto na fejsboku zaczelo zarastac chwastami. I nie mam zamiaru w najblizszym czasie go odgruzowywac.

    OdpowiedzUsuń
  4. A film "Social network" widziałeś? O początkach Facebooka... Gdybym widziała jak powstał to bym tam konta nie założyła, a założyłam lata świetlne temu gdy jeszcze była wersja tylko po angielsku. Jak się pogrzebie w ustawieniach to można wiele funkcji zablokować, więc tym to się chyba różni od nk. I zakładanie stron na facebooku to też ciekawa opcja, blogi czasem są ciekawe, ale o blogach można się dowiedzieć jedynie drogą pantoflową...

    OdpowiedzUsuń
  5. Mea culpa, Mori-san. :) Ale też nie przesadzajmy - nikt nie każe nam wrzucać wszystkiego, co się dzieje w naszym życiu. Osobiście info prywatne ograniczam do wielkiego minimum. Czasami coś tam wrzucę, jak mi nudą wieje. Ale generalnie FB służy mi jako źródło informacji o rzeczach, koncertach, wydarzeniach itp., które lubię. :) I tyle.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja się nie zachłystuję, jednak konto na Fb mam - założyłam je po przeprowadzce do Japonii. Do "Znajomych" przyjmuję tylko osoby, które faktycznie znam (jedyny wyjątek to dwakoty:) i którym ufam, jest ich w tej chwili oszałamiająca liczba 30 ;) Z większością lubimy się nawzajem trochę poszpiegować, kontakt na Fb często daje większy fun niż zwykła poczta mailowa. A ikony innych są po prostu jak symbole dobrych wspomnień z przeszłości.

    Co do informowania o związkach, to jestem za: od kiedy na moim profilu stoi, że mam męża, spadła ilość niechcianych zaproszeń od kolekcjonerów, kojarzycie.

    Na Carreya mam alergię, więc raczej nie obejrzę, post jest wystarczający treściwy. Dodatkowo fajnie go streszcza Twoje "Więcej o:" na Fb ;):) Pozdrawiam.

    PS: "森"?

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwsze: Wiesz...a co jak po ślubie ci się odwidzi? Rozwód na fejsbóku? Wszyscy od razu wiedzą co się dzieje - dopiero wtedy zbiegną się hieny - (wróć: kolekcjonerzy) ;) Ja tam bym nie chciał aby wszyscy wiedzieli co z kim i jak długo. Prawdę mówiąc to nawet w 'realu' takimi rzeczami się z mało kim dzielę. To moja sprawa i wara mi od tego :)

    Po drugie: jakim cudem znalazłaś mój profil? Jak już jednak znalazłaś to "森" wzięło się od mojego nazwiska - taki lingwistyczny żart gdy Japończycy się pytają co znaczy moje nazwisko ;)

    A film i tak warto zobaczyć :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Widze, ze dalsza wymiana mysli na poruszony temat bylaby ciekawa, ale raczej sie nie dogadamy :)

    Twoj profil na Fb wcale nie jest trudno znalezc ^^, jesli sie jest uwaznym czytelnikiem tego bloga. Ale tak sie tam obwarowales, ze nie za wiele mozna podejrzec :)

    Moj maz ma podobny do Twojego stosunek do portali spolecznosciowych (tak wiec wychodzi na to, ze tylko cudem jakims wpadlismy na siebie), lecz film obejrzy chetnie. Akurat dzisiaj i tak mielismy jechac do wypozyczalni, wiec niech bedzie, postaram sie nie pamietac o glupawych komediach Carreya i skoncentrowac na postaci Trumana.

    Tymczasem:
    Z okazji Twojej dzisiejszej setki - co najmniej 100 nowych fajnych pomyslow na to, jak wykorzystac reszte czasu w Japonii. Najlepszego, kubala! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. a dziękuję, dziękuję - tak się wzruszyłem, że napisze chyba z tej okazji jakiegoś posta, hehe...

    OdpowiedzUsuń