sobota, 12 listopada 2011

rihatsuten

Musiało nastąpić to prędzej czy później - zarosłem i był to najwyższy czas by w końcu iść do fryzjera. Do teraz zgrywałem chojraka jednak dzisiaj mina mi trochę zrzedła...

Pierwszy problem to ceny. Nie należę do osób, które przywiązują zbytnią wagę do tego co mają na głowie. Tak długo jak włosy nie wchodzą mi w oczy jest ok. Tutaj - większość okolicznych salonów fryzjerskich to wypasione salony, w których za samo umycie głowy żądają 1000 jenów. Strzyżenie to kolejne 3-4000 jenów. Masakra. Jak bym chciał sobie zrobić na głowie jakieś dzieło sztuki to może bym tam poszedł ale ja potrzebowałem się najzwyklej w świecie ostrzyc. Bez fajerwerków i wodotrysków.

Drugi problem to bariera językowa. Do tej pory mi to nie przeszkadzało - w sklepie, na dworcu czy gdzieś na mieście - zawsze jakoś szło się dogadać a nawet jak nie to można było machnąć ręką i się tym nie przejmować. Dzisiaj jednak na szali było trochę więcej. Od tego czy dogadam się z fryzjerem zależało to czy wyjdę od niego z salonu ostrzyżony jak człowiek czy jak ostatni kretyn.

Pierwszy problem udało mi się rozwiązać dość łatwo. Na stacji metra tuż obok mojej chałupy jest 'dziesięciominutowy fryzjer za 1000 jenów". Płaci się w automacie, bierze bilecik i w 10 minut jesteśmy załatwieni (chyba, że jest kolejka - wtedy trzeba trochę poczekać). Bez mycia głowy, bez cudowania - szybkie cięcie i już. Przechodząc tamtędy wielokrotnie widziałem, że w środku pracuje dość młoda ekipa więc nie nie powinno być problemu z dogadaniem się po angielsku. Jakże się myliłem...

Na pytanie czy szanowny pan fryzjer kuma w języku Shakespeare'a otrzymałem słodkie 'no'. Nie to chciałem usłyszeć a na ucieczkę z fotela było już zdecydowanie za późno. Ustaliliśmy więc zeznania. Na pokazaną maszynkę powiedziałem - 'tak', na trymer podobnie i zacząłem odmawiać zdrowaśki patrząc jak koleś bierze maszynkę i szykuje się do cięcia. Mogłem mieć tylko nadzieję, że nie wziął mnie za żołnierza U.S.A i nie ogoli mnie na zero absolutne.

Ostatecznie poszło lepiej niż myślałem - za jedynego tysiaka ostrzygł mnie całkiem nieźle, uszy nadal mam na swoim miejscu i mogę bez problemu spojrzeć w lustro. Ufff....

2 komentarze:

  1. Świetnie piszesz i choć nie mam problemu z goleniem, to go jakoś po swojemu odczułam.Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń