sobota, 26 listopada 2011

kawaguchiko

Pogoda ostatnio dopisywała, Fuji się trochę przyprószyła śniegiem więc chodziło mi po głowie wyskoczenie gdzieś w góry i zrobienie kilku zdjęć. Wojtek, który pojawił się tu na kilka dni również chciał zobaczyć coś poza Tokyo więc zapadła decyzja, że dzisiaj wybierzemy się do Kawaguchiko obfocić trochę pewien niepozorny wulkan.

Wczoraj próbowaliśmy (na ostatnią chwilę) zarezerwować bilety na autobus ale nie było już wolnych miejsc. Zostaliśmy więc zmuszeni skorzystać z pociągu. Był to chyba najwolniejszy pociąg w Japonii. Nawet polskie pociągi jeżdżą szybciej. Gdyby ktoś miał ochotę na wycieczkę z Tokyo do Kawaguchiko pociągiem (z przesiadką w Takao) - stanowczo odradzam. Szkoda waszego czasu (i pieniędzy - Keio Highway Bus jest tańszy).

W każdym bądź razie dojechaliśmy do Kawaguchiko około południa. Niestety - zdążyły pojawić się chmury i przesłonić część Fuji. Nie ma więc jakieś wielkiej rewelacji. Zdjęcia niestety nie oddają w pełni piękna Fuji....













Mimo średniej pogody dzień zdecydowanie nie poszedł na marne. Co zobaczyliśmy "to nasze". Powłóczyliśmy się po Kawaguchiko, wpadliśmy do onsen, zjedliśmy obiad w miejscu w którym nawet pies chodził "pod krawatem" (nie żartuję - pies w knajpie ubrany był w sztruksowe spodnie, kamizelkę i krawat pod szyją...) a ja rozeznałem się w terenie jeśli chodzi o hotele i onseny - tak na wszelki wypadek gdybym miał zamiar tam się jeszcze pojawić ;)

Patrząc na Fuji zastanawiam się jakim cudem ja dałem radę tam wejść. Wulkan poraża swoim ogromem gdy patrzy się na niego z dołu.

1 komentarz:

  1. Nie, no co Ty, robi wrażenie! Te Twoje zdjęcia tutaj biją na głowę to, co widzimy znad rzeki w naszym mieście.

    OdpowiedzUsuń