Na przeciwko moich okien mam biurowiec. Typowa świątynia salrymanów. Kiedyś mogłem ich podglądać jak mrówki w mrowisku. Teraz nie mogę bo cały budynek owinięto białą płachtą i przez 7 dni w tygodniu go remontują. Przez cały dzień warczą, buczą, wiercą i niemiłosiernie hałasują. Co gorsza - pod samym oknem zaparkował mi samochód z jakąś wielką sprężarką dostarczającą sprężone powietrze do sprzętu, którego szanowni budowniczowie używają. Co z tego, że na zewnątrz jest cieplej niż w mieszkaniu i wypadało by otworzyć balkon by złapać do mieszkania trochę ciepła skoro przy tym warkocie nie da się wytrzymać. O nauce nawet nie wspominam (w środę kolejny test z japońskiego...).
"Dzień Świra" normalnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz