wtorek, 3 stycznia 2012

kudamono

Zachciało mi się owoców. Takich normalnych - jak w Polsce. Obok pracy mamy co prawda warzywniak ale nadal mamy wolne i nie chciało mi się tam taki kawał iść. Będąc gdzieś na mieście wskoczyłem do jednego z supermarketów i zrobiłem zakupy. Dwa jabłka i jakiś kilogram mandarynek. Nic wielkiego. No może poza ceną bo ta była ogromna. Owoce tutaj są piekielnie drogie. Za to co widzicie na zdjęciu zapłaciłem 1200 jenów (w przeliczeniu na złotówki jakieś 50zł - 25 zł za dwa jabłka i tyle samo za mandarynki). Trochę drogo. No ale zachcianki to zachcianki. Z zachciankami się nie dyskutuje. Z resztą mogło być gorzej, bo w sklepie w którym robiłem zakupy były truskawki....za jedyne 3000 jenów (120zł). Dobrze, że nie zachciało mi się truskawek...

Jak by tego było mało jabłka rosną głownie na północy Japonii a tam wiadomo Fukushima i te sprawy. Dla pewności zostawiłem je na noc i obserwowałem czy nie świecą w ciemności. Nie świeciły - dzisiaj jedno zjadłem - baaaaardzo ale to baaaardzo dokładnie je ogryzając - każdy kęs jest przecież na wagę złota. Drugie zostawiłem sobie na jakąś specjalną okazję - zbyt wiele mnie kosztowały by je tak po prostu pożreć ;)

Najdroższe owoce świata:

11 komentarzy:

  1. gdzie ty te zakupy robisz?
    U nas w pobliskim warzywniaku, 5-kilowe wory jablek za 300 jenow leza.
    Zapraszam na wies! heheheh :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Te jabłka to nie byle pierdziołki z Fukushimy :P

    To Fuji. Jabłka, których historia jest tak skomplikowana, że pewnie na studiach poświęca się jej cały oddzielny przedmiot :)

    BTW: smakują jak pierdziołki z Fukushimy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. bo pierdziolki z Fukushimy (czy Tochigi, jak te nasze po 300 jenow za worek) to wlasnie Fuji apples. :-)

    A ja wlasnie kupilam sobie dwa importowane Granny Smith za cale 60 amerykanskich centow za sztuke. Zyc nie umierac! :-) Kocham te tropiki, gdzie i Granny Smith sa i nawet internet jest. Co prawda powolny jak rwanie zeba i przez satelite, wiec drogi jak cholera (7 dolcow za dzien), ale jest.

    OdpowiedzUsuń
  4. No. teraz wiem, że musiało Ci się BARDZO chcieć tych owoców ;)

    Dodam, że wyglądają jak moja ulubiona słodko-kwaśno-aromatyczna odmiana [z takimi charakterystycznymi cętkami - te "moje" są lekko szorstkawe].

    Nie wiem... sama chyba bym nie wytrzymała bez jabłek [bez truskawek, na wielkie szczęście, jeszcze bym mogła - te kupione są najczęściej paskudne w smaku, mimo że wyglądają jak do zdjęcia; nie przepadam też za nimi tak jak za jabłkami] i kupiłabym nawet te tysiącdwustujenowe ;)

    [dzięki za powiedzenie, że tamto to torii]

    OdpowiedzUsuń
  5. A jabłka pewnie smakowały jak papier, co? ;-)
    Najdroższe owoce jakie widziałam to arbuzy, za jedyne 3200 jenów. Z wrażenia zrobiłam zdjęcie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Fak. Wszyscy byli w Japonii, no co się kurde dzieje?! Jestem jedynym ignorantem i oprócz mnie nikt nie zadaje tu głupich pytań :D

    Uściślijcie jednostkę, bo to, co jest naprawdę droższe wyjdzie naprawdę po sprecyzowaniu, czy cena jest za opakowanie, czy za kilogram.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznam, że obserwuję tego bloga od pewnego czasu i chętnie tu zaglądam, ale dziś piszę dopiero pierwszy raz ;) Każdy post zamieszczony tutaj mnie zadziwia. Uwielbiam, gdy ktoś na bieżąco pisze o swoich przeżyciach, w dodatku tak ciekawie... i jeszcze z Japonii... Niewiarygodne! A co do ceny tych owoców - od teraz bedę jeszcze bardziej cenić moje kochane mandarynki, które znajdują się w kuchni. Pozdrawiam (www.chiara288.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  8. @BÓLION:

    Muszę przyznać, że jest smaczne. Słodkie, chrupiące i soczyste ;) Do tego jest "jak malowane". Idealny kształt i żadnej (nawet najmniejszej) skazy na skórce. Już chyba wiem skąd wzięła się ta absurdalna cena.

    @Zajęczak: nie ma głupich pytań - są tylko głupie odpowiedzi ;)

    A co do jednostek - jak bym wiedział to bym napisał - coś tam było napisane ale ja jestem japońskim analfabetą więc mogę się tylko domyślać o co chodzi. W moim przypadku oby dwie rzeczy były w okolicach kilograma (tak na oko).

    OdpowiedzUsuń
  9. słodkie, chrupiące i soczyste :P a może po prostu "chemiczne"? :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Może, ale to Fuji. Ta odmiana to wynik prób, eksperymentów i krzyżowania różnych odmian w celu stworzenia jabłka idealnego. Chyba im się udało :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam zdjecia z marketu v Tama Plaza gdzie 48 czeresni w pudeleczku kosztuje 4980 jenow, jablka pakowane po 1 sztuce 1260 jenow za sztuke, kaki 525/sztuka, melon 6300/sztuka a 2 melony w koszyczku za jedyne 21.000 jenow.
    Wstawilabym zdjecia ale nie umie i nie wiem czy autor bloga by sie zgodzil ale uznajcie, ze ceny sa powalajace!!! Agnieszka

    OdpowiedzUsuń