wtorek, 3 stycznia 2012

google #3

Kolejna porcja zapytań Google kierujących na mojego bloga. W ramach możliwości staram się wam, biednym internautom poszukującym odpowiedzi na nurtujące was pytania, odpowiedzieć. Zaczynamy.

"niedobrze mi po sushi"

Witaj w klubie. Wystarczyło posłuchać dobrej rady, której udzielałem na moim blogu i nie iść na sushi. Nie warto. Są lepsze metody szpanowania przed znajomymi. Większość z nich nie kończy się ściskaniem z muszlą klozetową (...no może poza ciążą...).


"mlode laski w krótkich spódniczkach"

Hmmm...To chyba jakaś zimowa depresja albo coś. Jedni chodzą do solarium się nasłonecznić inni szukają zdjęć dziewczyn w krótkich spódniczkach. Przyznaję, coś jest na rzeczy. Ja mimo zimy mam krótkie spódniczki na co dzień i żadna depresja mnie nie dopadła.


"zdjecia nozek w krotkich spodniczkach"

Patrz wyżej. Mam nadzieję że chodzi i dziewczęce nóżki a nie zimne nóżki w galarecie, bo w tym drugim przypadku mielibyśmy do czynienia z jakimś dziwnym fetyszem ;)


"sushi z karpia"

OOoooo...Jak się świątecznie zrobiło. Drogi(a) Internaut(k)o! Sushi z karpia będzie obrzydliwe. Samo sushi jest już wystarczająco obrzydliwe a co dopiero z karpia. W Japonii karpie pływają w każdym parkowym oczku wodnym i nikt ich nie tknie - nawet kijem przez szmatę. A musicie wiedzieć, że Japończycy jedzą generalnie wszystko co pływa.


"gołe nogi zimno"

To chyba oczywiste. Czemu pytać o to Google'a? Ubierz ciepłe gacie to będzie ciepło. W ramach podziękowania za wspaniałą radę, możesz mi przysłać zdjęcie swoich gołych nóg. Zostawię je sobie w razie gdyby jednak dopadła mnie zimowa depresja (patrz wyżej) ;)


"japończycy nie znaja angielskiego"

Znają tylko jak twierdzi pewna blogerka trzeba ich najpierw oswoić. Polecam dwie książki: "Jak oswoić Japończyka w 24 godziny" oraz "Mój Japończyk - oswajanie i tresura". Przydatna bywa również znajomość hipnozy. Zahipnotyzowany (albo upity ;) Japończyk mówi po angielsku bez potrzeby oswajania.


"totoro"

To musiał być hicior tegorocznej gwiazki - tylu zapytań o Totoro jeszcze nie widziałem. To dobrze, bo to ciekawa pozycja.


~~~

Jak widać na załączonym obrazku....


...w sobotę jadę się wykąpać (w onsen, nie w oceanie). Razem z małpami. Mam nadzieję, że w zimowej scenerii. :)

6 komentarzy:

  1. Co do tego angielskiego to obejrzałam wczoraj "Lost in translation" - rzeczywiście Japończycy mają problem z literką R?

    OdpowiedzUsuń
  2. @M: To prawda. Po pierwsze nie słyszą różnicy między "r" i "l" (tak jak my nie słyszymy różnicy między różnymi obcymi dźwiękami). Skoro nie słyszą różnicy to ciężko im jest to wymówić - zwłaszcza, że "od małego" ćwiczą swoje japońskie aparaty mowy do wymawiania jedynie "r". Mało tego - ponieważ "l" w ich języku nie występuje wszystkie "l" występujące w obcych słowach zamieniane są na "r". Stąd mamy np. Porando a nie Polando (co znaczy nic innego jak Polska ;) )

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech... u Ciebie i tak nie trafił na bloga typ, który wpisał w Google "mikołaj z fiutem" ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha! Świetne!
    U mnie przeważają hasła: japońskie porno, pinku eiga itp. Ale to nie z powodu zimy - to już tak od lipca.

    ps. po drogim sushi w Japonii umierałam dwa dni - jest po prostu zbyt "świeże", po tanim nie było problemu :D

    ps.2
    Jako językoznawczyni i lektorka polskiego wiem, że można nauczyć Japończyków apikalnego (twardego polskiego) "r" i mogą stopniowo zacząć słyszeć różnicę, bo ucho czy mózg Japończyka w niczym nie jest gorszy od naszego. To tylko wymaga czasu. Problem taki, że wbrew pozorom "l" i "r" fonetycznie jest bardzo blisko siebie. I to nie jedyny naród, który ma z tym trudności.
    A mój Japończyk to żywy przykład, że można się "nauczyć". Chociaż przez innych został uznany za przypadek beznadziejny, to z odpowiednią pomocą ćwiczył i ćwiczył i jest już bardzo dobrze.
    Muszą to zrozumieć mechanizm powstawania takiego "r" i tyle. Także nie jest z Japończykami tak źle!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja zawsze nabijam się z moich niepolskojęzycznych kolegów z pracy, którzy za Chiny nie słyszą różnicy między "sz" a "ś". Kaśka i kaszka to dla nich to samo :D Ostatnio udało mi się ich zmusić do wymówienia tego poprawnie ale najpierw musieli sobie "zmiękczyć" języki odpowiednią ilością przeróżnych płynów wyskokowych ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. no "ś" "sz" to jest z najtrudniejszych opozycji. Moi Niemcy teraz też mieli problemy takie problemy :P
    Daj im ciąg - kasa-kasia-kasza :D
    a Japończykom lura-rura :D

    OdpowiedzUsuń