wtorek, 3 lutego 2009

setsubun


Setsubun (obchodzony dzisiaj, czyli 3 lutego) to taki japoński odpowiednik naszego pierwszego dnia wiosny (well...nie do końca ale nie wnikajmy w szczegóły). Generalnie zamiast topić marzannę, rzuca się w kogoś przebranego za demona nasionkami soi oraz je się gigantyczne sushi, zwane maki-sushi

Tu niestety pojawia się problem, bo ja, generalnie rzecz ujmując, fanem sushi nie jestem. Jeżeli już mam zjeść to porcję nie przekraczającą wielkością typowej przystawki (nie więcej niż kawałek, dwa). Zjedzenie takiego wielkiego kawałka jak na zdjęciu skończyło by się prawdopodobnie, sumimasen, sushi-pawiem.

Rok temu wynikła z tego "zabawna" historia (zabawna to ona jest teraz...) - zabrano mnie bowiem do małej knajpki gdzie starsza pani serwowała robione na miejscu sushi. Tutaj sushi to taniocha więc zamówiono dla nas po półtorej porcji - wielką dechę wypełnioną po brzegi rybą zapakowaną w ryż i algi. Siłą rzeczy wszystkiego nie zjadłem (nie mieli wiadra na wyposażeniu) przez co musieliśmy się gęsto tłumaczyć żeby nie zarobić od właścicielki ścierą ;)

Tak więc uprzedzając wszelkie próby wyciągnięcia mnie na sushi - nie pójdę za nic. W Polsce tym bardziej, i nie dla tego że jest ono 10x droższe niż tutaj, tylko dlatego że pewnie jest ono 10x gorsze niż tutaj. Jak będę chciał zjeść surową rybę to zjem sobie naszego polskiego, cuchnącego śledzia :P

1 komentarz:

  1. eeeh to były czasy :) ciekawy jestem teraz co też ta biedna kobieta na Ciebie wygadywała. dzisiaj może byśmy już cokolwiek zrozumieli :). mam tylko wrażenie, że chyba jednak lepiej było tego nierozumieć. pewnie chodziło o to, że zamówiłeś (ktoś zamówił za Ciebie) półtorej porcji, a nie zjadłeś nawet jednej :) a Japończycy to wariaci na punkcie jedzenia.
    ja wiedziałem co się święci i wciągnąłem wszystko. a że lubie sushi to nie było to jakieś wielkie poświęcenie :D

    g borewicz

    OdpowiedzUsuń