Od powrotu do Polski minął miesiąc. W piątek dowiedziałem się, że lecę z powrotem do Tokyo. Bloga ciąg dalszy nastąpi :)
----
Z tym lataniem u mnie bywa różnie. Generalnie nikt z firmy nie chce ze mną latać, bo prześladuje mnie przedziwny pech.
- gdy miałem lecieć do Linkoping, mgła sparaliżowała...całą Europę
- gdy po raz pierwszy leciałem do Tokyo mgła sparaliżowała wrocławskie lotnisko i goniłem samolot do Tokyo samochodem - na szczęście tylko do Warszawy. Jeżeli ktoś twierdzi, że w 3,5 godziny nie da się dojechać z Wrocławia do Warszawy to kłamie :P
- gdy lecieliśmy do Stanów, wysiadły mi w samochodzie wycieraczki i do Warszawy jechałem "na czuja"
- gdy wracaliśmy ze Stanów samolot w San Diego zaliczył awarię - polecieliśmy z niesprawną pompą paliwową i w Nowym Yorku ledwo co zdążyliśmy na lot do Polski
- teraz, gdy po raz trzeci lecę to Tokyo musiało wydarzyć się coś naprawdę dużego, np. pierwsza od 1978r (czyli od otwarcia lotniska Narita) katastrofa samolotu na tamtejszym lotnisku. Jeden z dwóch pasów startowych jest nieczynny.
Tradycji stało się zadość! ;)
Sunshine reminds me of spring
1 dzień temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz